Artykuł
Kraj tylko dla Żydów
Żydowscy osadnicy twierdzą, że ich celem jest pokój. Taki, który zakłada wypędzenie Palestyńczyków i wymazanie chrześcijańskiego dziedzictwa z Jerozolimy
Widzisz to drzewo? – pyta mnie Chaim Silberstein. Stoimy na wzgórzu w Bet El, miejscowości, którą Izraelczycy założyli niemal pół wieku temu na okupowanym Zachodnim Brzegu. Bet El, podobnie jak inne żydowskie osiedla, wyrosło wbrew przepisom prawa międzynarodowego. Osadnictwo narusza konwencje genewskie z 1949 r., które zabraniają przenoszenia ludności cywilnej na okupowane terytoria. Już ponad dekadę temu ONZ wydała raport, w którym stwierdzono, że tego typu działania „można zaliczyć jako zbrodnie wojenne podlegające jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Karnego”.
Również przywódcy państw Zachodu stanowczo się im sprzeciwiają. – Nie uznajemy prawa do nadużywania siły i nielegalnego osadnictwa – zadeklarował niedawno minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Jego brytyjski odpowiednik David Cameron mówił zaś o tym, że „ekstremistyczni izraelscy osadnicy grożą Palestyńczykom i zmuszają ich do opuszczenia ziemi, która do nich należy”. – Takie zachowanie jest nielegalne i niedopuszczalne – dodał.
Dla Silbersteina, żydowskiego osadnika, na co dzień pracującego w organizacji Jerusalem Center for Applied Policy, prawo międzynarodowe i opinie zachodnich polityków nie są wyznacznikiem. Zapewnia, że w życiu kieruje się tylko tym, co zostało napisane w Biblii. „Dąb płaczu”, który dumnie mi pokazuje, jest jego zdaniem dowodem, że palestyńskie terytoria należą się Żydom. Na wbitej obok niedużego drzewa tablicy pamiątkowej widnieje cytat z Księgi Rodzaju, który ma potwierdzać tezy Silbersteina: „wtedy umarła Debora, mamka Rebeki, i